I ate an OCTOPUS?!

April 07, 2017

On March 30, I kidnapped my friend to sushi in Katowice. I used all my data on the phone, but fortunately, we were able to meet and even get to a place without navigation! I was thinking about two locations first - Kyoto Sushi and Sakura Sushi Bar. Finally, I decided on to the second place, because I remembered that Gonciarz said some good things about them in his vlog from Katowice. Well, they had floating boats, let's be honest, everyone would like to get a such on a boat.
30. marca porwałam koleżankę na sushi do Katowic. Skończył mi się transfer w telefonie, ale całe szczęście, udało nam się spotkać i nawet dojść na miejsce bez nawigacji! Zastanawiałam się nad dwoma lokacjami - Kyoto Sushi i Sakura Sushi Bar. W końcu padło na drugi lokal, bo przypomniałam sobie, że Krzysiu Gonciarz powiedział kilka dobrych rzeczy na ich temat w swoim vlogu z Katowic. No i mieli pływające łódki, powiedzmy sobie szczerze, każdy chciałby dostać zamówienie na takiej łódce.

On the spot we were in the lunch time (2-3pm) but in the place there was probably no one except us. The place is also rather small. In addition to the main stand with boats and sushi master, there is a mezzanine in the hall (which we bravely marched on), and on the way you can turn to the first floor. We were't there, but it was probably only one room.
The staff was very nice. At first we were asked if we would like something to drink. Yes, definitely yes. Then hot towels were brought. I was impressed, because it was the first place where I got a towel to wipe my hand! That's a big plus.
Once we decided (or maybe, once I did, because Kinga trusted me completely), a nice guy picked up our order. We chose kanpyomaki (hosomaki with Japanese calabash), the futomaki with steamed shrimp and nigiri with octopus. We were a little afraid of the latter, but Kinga bravely asked if this raw octopus would kill us, and the employee replied that there was nothing to worry about, because it was first marinated in salt, then in green tea... I probably get it wrong. But he convinced us.
We didn't wait long. Moments later everything was already on the table with two saucers of ginger! I love ginger, and this amount really pleased me. Besides, the size of kanpyomaki surprised me too. I waited for rolls by half narrower. You sure know what am I talking about. Two pieces of calabash,  rice and nori. And here, a surprise, kanpyo with a kanpyo on the kanpyo.
Na miejscu byłyśmy w godzinach obiadowych (14-15), ale w lokalu chyba nie było nikogo oprócz nas. Miejsce jest też raczej małe. Oprócz głównego stanowiska z łódkami i sushi masterem, w sali jest antresola (na którą dzielnie pomaszerowałyśmy), a po drodze można jeszcze skręcić na piętro. Nie wchodziłyśmy tam, ale to chyba tylko jeden pokój.
Pracownicy byli bardzo mili. Na początku zapytano nas, czy zechciałybyśmy coś do picia. Tak, zdecydowanie tak. Przyniesiono gorące ręczniczki. Byłam pod wrażeniem, bo to pierwsze miejsce, w którym podano mi ręczniczek do wytarcia dłoni! Za to wielki plus.
Kiedy już zdecydowałyśmy się (czy też może, kiedy ja to zrobiłam, bo Kinga całkowicie mi zaufała), miły pan odebrał nasze zamówienie. Padło na kanpyomaki (hosomaki z japońską tykwą), futomaki z parzoną krewetką i nigiri z ośmiornicą. Trochę bałyśmy się tego ostatniego, ale Kinga dzielnie zapytała, czy ta surowa ośmiornica nas zabije, a Pan odpowiedział, że nie ma się co martwić, bo jest ona długo marynowana w soli, potem w zielonej herbacie... coś zapewne pomieszałam. Ale nas przekonał.
Nie czekałyśmy długo. Chwilę później wszystko było już na stole wraz z dwoma spodeczkami imbiru! Uwielbiam imbir, a jego ilość naprawdę mnie ucieszyła. Poza tym rozmiar kanpyomaki też mnie zdziwił. Liczyłam na rolki o połowę węższe. Na pewno wiecie, o czym myślę. Dwa paseczki tykwy, trochę ryżu i nori. A tu niespodzianka, tykwa z tykwą na tykwie.


* If you look closely, you'll see that Mr. Sushi Creator has two big bowls of ginger in two colors. Heaven*
*Jeżeli się przyjrzycie, zobaczycie że Pan sushi creator ma dwie wielkie miski imbiru w dwóch kolorach. Niebo*

Kanpyomaki was okay. Without fireworks, but Kinga liked it a lot. I liked shrimp maki the most. The octopus was just to try, but there is nothing to be afraid of, it was really tasty.
We ate a great quanity, but we still ordered cups of green tea ice cream.
Kanpyomaki było okay. Szału nie ma, ale Kindze bardzo smakowało. Mi natomiast najbardziej smakowały maki z krewetką. Ośmiornica była tylko tak na spróbę, ale nie ma się co bać, rzeczywiście była naprawdę smaczna.
Najadłyśmy się, ale jeszcze zamówiłyśmy po pucharku lodów z zielonej herbaty.

When it comes to prices, it's really affordable. You pay for the plates. Everything is very nicely and clearly said in the menu.
Personally, I highly recommend this place. I'm sure I'll be back someday, because I'd like to try more crazy combinations. To the next. c:
Jeżeli chodzi o ceny, jest naprawdę przystępnie. Płaci się za talerzyki. Wszystko jest bardzo ładnie i przejrzyście rozpisane w menu. 
Osobiście bardzo polecam lokal. Jestem pewna, że jeszcze kiedyś tam wrócę, bo chciałabym spróbować bardziej szalonych kombinacji. Do następnego. c:

No comments:

Powered by Blogger.