High School Musical, czyli jak to naprawdę wygląda.

September 13, 2015
Ludzie, którzy nigdy nie mieli do czynienia z artystycznym środowiskiem, zastanawiają się, jak może wyglądać uczęszczanie do szkoły muzycznej. Czy jest ono takie, jak w tych wszystkich musicalach? Czy uczniowie tańczą i śpiewają na przerwach, mają sale taneczne, chóralne, fortepiany, pianina i inne instrumenty, a do tego wygrywają miliony konkursów i obracają się wśród gwiazd? Cóż, tak i nie.

Zacznijmy od tego, że na dobrą sprawę, dostępne są dwa rodzaje szkół muzycznych - popołudniowe, czyli takie, do których uczęszcza się po swoich zajęciach w 'normalnej' szkole, oraz te dzienne, które łączą ze sobą przedmioty ogólnokształcące i muzyczne.
Zajmiemy się tą drugą, bo mimo, że przez połowę swojego życia chodziłam do dwóch szkół naraz, teraz jest to tylko jedna.

Szkoła muzyczna wygląda tak samo jak każda inna szkoła. Ma dzwonki na zajęcia, przerwy, lekcje, nieprzygotowania itp. Różnica jest taka, że w każdej klasie stoi pianino lub fortepian. Ewentualnie organy. Teoretycznie podczas zajęć przedpołudniowych nie wolno na nich grać, ale to i tak nie powstrzymuje uczniów przed ćwiczeniem na przerwach. Muzyk bez instrumentu najwyraźniej czuje się źle.
Drugą różnicą jest fakt, że w podziale godzin musimy zmieścić przedmioty ogólnokształcące i muzyczne. Ale oczywiście nie wszystkie. Tylko te, które mogą odbyć się w grupach, czyli jakieś kształcenie słuchu, harmonia, formy muzyczne, czy historia muzyki. Takie niemalże czysto teoretyczne. W związku z tym nasz plan godzin jest zazwyczaj zapełniony do granic możliwości. Takie osiem godzin lekcyjnych codziennie. A ludzie w tramwajach narzekają, że kończą w środy dopiero o 12.


W szkole muzycznej każdy musi grać na jakimś instrumencie. Każdy. Ale to nie tak, że później wszyscy, zgodnie, ramię w ramie pójdziemy na Akademię Muzyczną. Absolutnie nie. W związku z tym, nauczyciele naciskają też na przedmioty ogólnokształcące. Byłabym szczęśliwa, gdyby były to tylko rozszerzenia, czy coś co chcemy zdawać na maturze, czy dyplomie. Ale nie, każdy przedmiot jest najważniejszy. Choć i tak jest zapewne lepiej niż w liceach, bo niektórzy zdają sobie sprawę, że to muzyka powinna być najważniejsza.
Jeżeli chodzi o chór, owszem, posiadamy takowy. A nawet dwa, bo podzielony jest na roczniki i głosy.
Taniec? Na każdym roczniku jest kilka rytmiczek, które skaczą niczym bambi. I tak, mają one swoją własną salę, tylko dla nich. Taką z lustrami i oczywiście fortepianem.


Lekcje kończymy zazwyczaj około 15:15 i dopiero wtedy zaczyna się zabawa, czyli wszystkie zajęcia indywidualne. W zależności od wydziału, są to inne przedmioty. Niektórzy mają skrzypce i cieszą się, bo mogą już po nich iść do domu, inni siedzą do 20, bo czeka ich jeszcze psychologia, pedagogika, fortepian i emisja głosu. Najwięcej zajęć mają rytmiczki, bo oprócz wszystkich przedmiotów, które mają instrumentaliści, chodzą one jeszcze na przedmioty typowo zawodowe, które przygotowują je na przyszłą pracę z dziećmi.
Ah, orkiestrę oczywiście też mamy. Nawet dwie. Jak się domyślacie, podzieloną wiekowo.

Raz na jakiś czas zdarza się tak, że jesteśmy zwolnieni z zajęć, bo odbywają się akurat kursy. Oczywiście nie wszyscy, tylko ci, do których te kursy są skierowane - przykładowo pianiści lub skrzypkowie.

Co do konkursów, owszem, niektórzy z nas na nie jeżdżą i je wygrywają. Ale są to nieliczni. W szkole podstawowej i gimnazjum sama jeździłam na nie non-stop zdobywając jakieś mniejsze nagrody czy wyróżnienia, aż w końcu, któregoś dnia, poziom niesamowicie się podniósł. W liceum już nie jest tak łatwo i jeżeli ktoś gdzieś jedzie, to tylko po to, żeby zmieść konkurencję.
Czy obracamy się wśród gwiazd? A czy wy to robicie? To chyba wszystko zależy od człowieka, jego kontaktów i środowiska, w którym się obraca. Niby nic nam tego nie utrudnia, ale nic też nie ułatwia. Szczerze, spotkałam więcej celebrytów nagrywając dla telewizji niż uczęszczając do szkoły. :D


Szkoła muzyczna to też ciągły stres i nieustanne egzaminy. Testy sprawdzające pod koniec każdego przedmiotu muzycznego, niemożliwość ich poprawy, egzaminy na półrocze i koniec roku, a w klasie maturalnej tuż obok matury - dyplomy, czyli ostatnie egzaminy.
Pierwsze i ostatnie zdjęcie przedstawia nasze zajęcia z języka polskiego. Niespodziewane, prawda? To amatorska interpretacja Kordiana i analiza Izabeli Łęckiej. Czyli zobrazowanie lekcji, dla których jeszcze warto uczęszczać do tej szkoły.

No comments:

Powered by Blogger.